Mimo że podczas spotkań hokejowych czas jest zatrzymywany to w rzeczywistości jest on nie do ujarzmienia. Ani się obejrzeliśmy a sezon regularny NHL za nami i czas zacząć najbardziej ekscytującą część rozgrywek czyli play-off. Na pierwszy ogień zapowiedź ekscytującego pojedynku Montreal Canadiens i New York Rangers.
Przygotowując notatki zajrzałem do historii obu drużyn. Jest ona tak bogata i długa że chcąc napisać dla statystyki ilość ich samych występów w play-off zanudziłbym Was na śmierć. Sam poprzestałem na roku 1951. Oba zespoły grają od początku w tej samej Konferencji, są członkami elitarnego grona Original Six czyli sześciu klubów, które od początku biorą udział w rozgrywkach NHL. Ich osiągnięciami można by obdarować połowę ligi i nikt by nie narzekał.
Bogata historia. Dosłownie bogata.
Jest jeszcze coś – to dwa najwięcej warte kluby na rynku (finansowo) – NY Rangers – 1,2 mld $, Montreal Canadiens – 1,18 mld $. Gdybyśmy położyli te pieniądze na lodzie to minimalnie (jeśli dla kogoś 20 mln $ różnicy można nazwać „minimalnie”) Rangersi wygraliby serię siedmiu spotkań. Jednak gdyby na lodzie położyć zdobyte Puchary Stanley’a, Canadiens odprawiliby Nowojorczyków 4:0.
Oba zespoły wielokrotnie w ciągu stuletniej historii rozgrywek NHL spotykały się w play-off. Niektóre z tych spotkań zapadły w pamięci lub na stałe zapisały się w statystykach hokejowych. Choćby to z 28 marca 1930 roku jako 9 z najdłuższych spotkań w historii (zakończyło się w czwartej dogrywce). W najnowszej historii obie drużyny dość regularnie grają w play-off. Co ciekawe, odkąd w składzie New York Rangers jest Henrik Lundqvist tylko raz skończyli oni rozgrywki na sezonie zasadniczym.
Skoro już wspomniałem o bramkarzu „Blueshirts” to nawet nie da się nie pomyśleć o jego vis a vis – Carey Price. Zarówno Lundqvist jak i Price są za najlepszych na świecie w swoim fachu. To właśnie na pozycji bramkarza może się rozstrzygnąć sprawa awansu do następnej rundy.
Działo się w poprzednich sezonach…
Obie ekipy mają swoją „historię” – 19 maja 2014 roku napastnik NY Rangers Chris Kreider wpadł na bramkarza klubu z Kanady, który doznał kontuzji wykluczającej go na wiele miesięcy z gry. Dostało się wtedy Kreiderowi, że zrobił to specjalnie. Powtórki pokazały jednak, że to obrońca Canadiens Aleksiej Jemielin spowodował jego upadek. Price jednak nie zapomniał i po powrocie do gry 15 października 2015 przy okazji kolejnego meczu między tymi drużynami tak mocno wyjechał z bramki, że „pomógł” (w myśl przysłowia oko za oko) upaść na lód i „walnąć” o bandę… Kreiderowi.
Drugim ważnym wątkiem spotkań Strażników i Kanadyjczyków w ostatnich sezonach jest historia związana ze śmiercią matki Martina St.Louis. Wielu znawców hokeja NHL uważa, że otoczka tej sytuacji niesamowicie scementowała drużynę z Nowego Jorku. Stacja NBC nie wydała zgody na przełożenie meczu na godziny wieczorne aby mogli udać się na pogrzeb matki kolegi. NHL była nawet w stanie to zaakceptować ale stacja NBC już nie. Pogrzeb więc przełożono i odbył się między 1 a 2 meczem finału konferencji wschodniej. Nie trzeba wspominać, że stawili się na nim wszyscy zawodnicy NY Rangers. Ten team wtedy naprawdę postępował wg zasady „jeden za wszystkich – wszyscy za jednego”
Zostawmy statystyki
Dlaczego piszę o rzeczach będących niejako z boku rywalizacji, a nie skupiam się na statystykach? Część czytających może będzie zawiedzionych, ale uważam że to są play-offs i tu zaczyna się wszystko od zera. Nie jest ważne ile kto spędził czasu na lodzie, jaką kto ma skuteczność procentową i kto z kim gra w której piątce. Tu nikt nikogo nie wystraszy przed meczem. To po pierwsze. Po drugie to jest starcie dwóch firm o których można pisać i pisać – to dwa zahartowane organizmy i każdy z własnym ego. W organizmach tych są organy (zawodnicy) i każdy z nich ma do spełnienia swoją rolę aby organizm przeżył jak najdłużej. Jedno wiem na pewno, prędzej czy później do któregoś z organizmów dostanie się bakteria wroga i pokona organizm rywala…